🐻 Wiersz Czerwona Zaraza Józefa Szczepańskiego

- Mówi się o nim od niewielu lat, gdyż nie zostało po nim zbyt wiele dokumentów, zdjęć i poezji, z kolei jego utwór "Czerwona Zaraza" spowodował natomiast, że po wojnie stał się postacią zakazaną - mówiła w Polskim Radiu Małgorzata Czerwińska-Buczek, autorka biografii poety z czasów Powstania Warszawskiego Józefa Szczepańskiego pt. "Ziutek. Chłopiec od Parasola". Powstanie Warszawskie zapisało się nie tylko w historii Polski i Warszawy, ale również w historii literatury. Upamiętniano je w dziesiątkach wierszy, poemató O twórczości Jana Józefa Szczepańskiego, Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego 2001. 3 Pierwsze ustalenia przebiegu biografii literackiej przynosi monografia Andrzeja Sulikowskiego, „Nie można świata zostawić w spokoju”…, dz. cyt. (tutaj także Kalendarium życia i twórczości Jan Józefa Szczepańskiego. Drugie kalendarium, Czerwona zaraza już nie chodzi po naszej ziemi, ale pojawiła się nowa, neomarksistowska, chcąca opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie czerwona, ale tęczowa - powiedział. Słowa odbiły się szerokim echem w mediach i spotkały z krytyką, zwłaszcza ze strony środowisk opozycyjnych. Jak wtedy gdy dowiedział się, że sowieci zatrzymali się na przedpolu Pragi napisał cytowany poniżej wiersz „Czerwona zaraza” Józef Szczepański. Czekamy ciebie, czerwona zarazo, byś wybawiła nas od czarnej śmierci, byś nam Kraj przedtem rozdarłwszy na ćwierci, była zbawieniem witanym z odrazą. Czekamy ciebie, ty potęgo tłumu Autor wiersza: Józef Szczepański "Ziutek" (1922-44), powstaniec warszawski. Wiersz został napisany 29.VIII.44 r. W 12 dni potem autor zmarł wskutek poniesion 30 listopada 1922 przyszedł na świat Józef Szczepański ps. Ziutek dowódca drużyny batalionu "Parasol . "Pałacyk Michla, Żytnia, Wola, bronią jej Czerwona zaraza już po naszej ziemi nie chodzi. Co wcale nie znaczy że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły. W nawiązaniu do wstrząsającego wiersza Józefa Trzeci tom dziennika Jana Józefa Szczepańskiego rozpoczyna się 1 stycznia 1964 roku w Aleksandrii, a kończy 30 grudnia 1972 roku w Kasince, gdzie Szczepański miał letni dom. Jan Józef Szczepański był też podróżnikiem do najodleglejszych zakątków Ziemi, alpinistą, polarnikiem. W "Dzienniku" są także relacje z jego podróży m.in 7PMry. Kiedy myślimy o poetach walczących w Powstaniu Warszawskim, wspominamy przede wszystkim Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i Tadeusza Gajcego. Jednak na tych dwóch wybitnych nazwiskach nie kończy się długa lista uzdolnionych młodych ludzi, którzy polegli w walce o wolność i niepodległość naszej Ojczyzny. Jedną z takich postaci, która współcześnie została nieco zapomniana, jest Józef Szczepański ps. „Ziutek” (1922-1944), który jako dowódca drużyny przeszedł szlak bojowy batalionu "Parasol" na Woli i Starym Mieście. 5 sierpnia 1944 r. po ciężkich walkach w obronie arterii wolskiej napisał tekst piosenki „Parasol” znanej dzisiaj jako „Pałacyk Michla”. Piosenka ta wkrótce stała się pieśnią bojową i hymnem „Parasola”. Jej tekst przekazywany był ustnie, co spowodowało, że funkcjonuje w wielu ruiny getta przedostał się na Stare Miasto. Tam, dowiadując się o sowieckich oddziałach, które zatrzymały się na przedpolu Pragi, napisał wiersz „Czerwona zaraza”.1 września został ciężko ranny w czasie osłaniania ewakuacji oddziałów powstańczych ze Starego Miasta. Przeniesiono go kanałami do Śródmieścia, do szpitala powstańczego przy ul. Marszałkowskiej 75. Zmarł 10 września Szczepański został dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, a pośmiertnie Virtuti Militari V klasy i awansowany do stopnia podporucznika. Jego mogiła powstańcza znajdowała się przy ul. Marszałkowskiej 71. 5 grudnia 1945 został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie – kwatera Parasola./tekst na podst. Wikipedia//fot. Czekamy ciebie, czerwona zarazo, byś wybawiła nas od czarnej śmierci, byś nam Kraj przedtem rozdarłwszy na ćwierci, była zbawieniem witanym z odrazą. Czekamy ciebie, ty potęgo tłumu zbydlęciałego pod twych rządów knutem czekamy ciebie, byś nas zgniotła butem swego zalewu i haseł poszumu. Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. Żebyś ty wiedział dziadów naszych kacie, sybirskich więzień ponura legendo, jak twoją dobroć wszyscy kląć tu będą, wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej skuwać w kajdany łaski twej przeklętej, cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli. Legła twa armia zwycięska, czerwona u stóp łun jasnych płonącej Warszawy i scierwią duszę syci bólem krwawym garstki szaleńców, co na gruzach kona. Miesiąc już mija od Powstania chwili, łudzisz nas dział swoich łomotem, wiedząc, jak znowu będzie strasznie potem powiedzieć sobie, że z nas znów zakpili. Czekamy ciebie, nie dla nas, żołnierzy, dla naszych rannych - mamy ich tysiące, i dzieci są tu i matki karmiące, i po piwnicach zaraza się szerzy. Czekamy ciebie - ty zwlekasz i zwlekasz, ty się nas boisz, i my wiemy o tym. Chcesz, byśmy legli tu wszyscy pokotem, naszej zagłady pod Warszawą czekasz. Nic nam nie robisz - masz prawo wybierać, możesz nam pomóc, możesz nas wybawić lub czekać dalej i śmierci zostawić... śmierć nie jest straszna, umiemy umierać. Ale wiedz o tym, że z naszej mogiły Nowa się Polska - zwycięska narodzi. I po tej ziemi ty nie będziesz chodzić czerwony władco rozbestwionej siły. ppor Józef Andrzej Szczepański, pseud. "Ziutek" (ur. 30 listopada 1922 w Łęczycy, zm. 10 września 1944 w Warszawie) – polski poeta, powstaniec warszawski, żołnierz batalionu Parasol Armii Krajowej. Uczył się w Gimnazjum im. Władysława IV, małą maturę zdał w 1939. Przed wojną i w czasie okupacji mieszkał przy ul. Targowej, później przy Długiej 10, uczył się na tajnych kompletach organizowanych przez dyrektora Gimnazjum im. Władysława IV dra Zygmunta Usarka. Działał w Grupach Szturmowych Szarych Szeregów. Był żołnierzem oddziału Agat – Pegaz – Parasol, absolwentem Szkoły Podchorążych Piechoty Rezerwy "Agricola" w stopniu plutonowego podchorążego (kwiecień 1944). Był uczestnikiem licznych akcji bojowych, zamachu na generała SS Wilhelma Koppego w Krakowie (Akcja Koppe). Gdy wybuchło powstanie warszawskie, był dowódcą drużyny w Parasolu. Uczestniczył w walkach na Woli w rejonie ul. Wolskiej, Żytniej, pl. Kercelego i cmentarzy Wolskich, wolski pałacyk Michla (właściwie kamienicę Karola Michlera przy ul. Wolskiej 40) uwiecznił w powstańczej piosence batalionu. Przez ruiny getta przedostał się na Stare Miasto. Tam, dowiadując się o sowieckich oddziałach, które zatrzymały się na przedpolu Pragi, napisał wiersz Czerwona zaraza. 1 września został ciężko ranny w czasie osłaniania ewakuacji oddziałów powstańczych ze Starego Miasta (przy ul. Barokowej). Przeniesiono go kanałami do Śródmieścia, do szpitala powstańczego przy ul. Marszałkowskiej 75 (inne źródła mówią o szpitalu na ul. Mokotowskiej lub ul. Czackiego). Zmarł 10 września 1944 w wyniku odniesionych ran. Dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, a pośmiertnie Virtuti Militari V. klasy, pośmiertnie awansowany do stopnia podporucznika. Jego mogiła powstańcza znajdowała się przy ul. Marszałkowskiej 71. 5 grudnia 1945 pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie – kwatera Parasola. Skrzyżowanie ulic Prymasa Tysiąclecia i Górczewskiej w Warszawie otrzymało oficjalnie imię Józefa Szczepańskiego "Ziutka" 11 kwietnia 2005 roku. Jego twórczość to kronika walk "Parasola". Pisał w czasie trwania walk powstańczych, pod wrażeniem chwili. Jest autorem piosenek Pałacyk Michla, Parasola Piosenka Szturmowa (inny tytuł Chłopcy silni jak stal) i znanego wiersza o wymowie antysowieckiej Czerwona zaraza (29 sierpnia, ostatni napisany przed śmiercią). Poza tym napisał: Wiersz do pamiętnika, Już nie wróci twój chłopiec, Hymn, W Parasolu (20 sierpnia), Do Rafała (wiersz dedykowany Stanisławowi Leopoldowi Rafałowi, nauczycielowi Szarych Szeregów poległemu w obronie Starówki 25 sierpnia), Dziś idę walczyć, Mamo! (inny tytuł: Do Matki, pierwodruk 24 sierpnia w Głosie Starego Miasta). De Press fragment w "Czerniaków" Lao Che LIVE Lao Che orginalne video | Autor: Przy tekście pracowali także: Agnieszka Sabor (redaktor) Jakub Brzeszczak (fotoedytor) Kwiatami i buziakami rozpoczynała się dla Polski kolejna okupacja. I tak też rozpoczyna się książka Dariusza Kalińskiego – zgrabna, syntetyczna próba opisania, co działo się w pierwszych miesiącach w oficjalnie wyzwolonej Polsce, która już wkrótce miała stać się Polską Rzeczpospolitą Ludową. 4 stycznia 1944 roku Armia Czerwona wkroczyła na przedwojenne tereny Polski i już się nie zatrzymała. Londyński Rząd i dowództwo Armii Krajowej od dawana zdawały sobie sprawę, jakie wynikają stąd zagrożenia. W raportach słanych z kraju do Anglii nieustannie raportowano o ruchach sowieckiej partyzantki, wykrywanych tu i ówdzie agentach, stosunku ludności do tej kwestii. Wszystko to brzmiało więcej od połowy 1943 roku z zagrożeniem tym stykali się już całkiem bezpośrednio partyzanci AK i NSZ, którym wielokrotnie zdarzało się walczyć z komunistycznymi oddziałami Gwardii Ludowej, często dowodzonymi przez rosyjskich oficerów, a zawsze sterowanymi z Moskwy. Choć walki te, rzecz jasna, rozgrywały się nieoficjalnie na poziomie lokalnym – odgórne rozkazy dowództwa takich starć jedzenie i uśmiechyJednak wiedza dotycząca niebezpieczeństwa ze strony czerwonoarmistów docierała tylko do polityków i żołnierzy. Dla przeciętnego obywatela Rosjanie nieśli wyzwolenie od mechanicznie brutalnej okupacji niemieckiej – od łapanek, masowych egzekucji, wywózek do obozów, od planowej zagłady narodu.„Jeżeli przygnębienie nie przekształciło się w rozpacz, jak w roku 1940, to chyba tylko dlatego, że klęska, która spadła na nas nie miała grozy biologicznego zniszczenia narodu. Tego byliśmy pewni”, pisał wówczas i tak nieźle zorientowany w sytuacji członek podziemnego PPS, Zygmunt Zaremba. Obywatele tym bardziej nie byli zrozpaczeni. Przeciwnie. Wkraczających Rosjan w większości witali kwiatami, jedzeniem, a dziewczyny obficie rozsyłały uśmiechy i buziaki. publiczna Czerwonoarmiści wywozili z Krakowa wszystko, co się dało. Nie tylko zegarki, ale nawet cygańskie właśnie: kwiatami i buziakami, rozpoczynała się dla Polski kolejna okupacja. I tak też rozpoczyna się książka Dariusza Kalińskiego – zgrabna, syntetyczna próba opisania, co działo się w pierwszych miesiącach w oficjalnie wyzwolonej Polsce, która już wkrótce miała stać się Polską Rzeczpospolitą Ludową. Jednak na razie pozostawała jeszcze Polską, zaś w głowach jej mieszkańców krzyżowały się w zmiennych proporcjach: nadzieja, niepewność, radość, a w końcu i rażenia trofiejnych oddziałówTo ten sam moment, którego atmosferę kilka lat temu świetnie w „Wielkiej trwodze” opisał Marcin Zaremba. Kalińskiego bardziej niż atmosfera, interesują fakty. Takie na przykład, że do rozkradania resztek polskiego przemysłu Rosjanie skierowali zupełnie osobną armię – 80 tysięcy żołnierzy z tak zwanych trofiejnych oddziałów. Bywały one sprawniejsze nawet od właściwej Armii Czerwonej: w ciągu trzech miesięcy z Górnego Śląska wywieziono na przykład 975 tysięcy ton węgla błyskawicznie odesłano do Rosji potężny kompleks 200 hal produkcyjnych z Blachowni Śląskiej, w których miano produkować 900 tysięcy ton benzyny lotniczej rocznie. Nawiasem mówiąc, przewieziono je 10 tysiącami wagonów, których też raczej nie zwrócono, bo infrastruktura kolejowa była jedną z najchętniej rabowanych. Według raportów, wywieziono z Polski około 6 tysięcy kilometrów torów, rzecz jasna z urządzeniami sygnalizacyjnymi, warsztatami, siecią elektryczną i samymi pociągami. Ogólnie straty polskie w wyniku tych działań oblicza się na 54 miliardy dolarów, co – jak zauważa Kaliński – wystarczyłoby na pokrycie wszystkich długów zaciągniętych przez Polskę w okresie prasowe Kobieta ze zdjęcia miała sporo szczęścia. Spotkanie z sowieckim żołnierzem mogło skończyć się znacznie w rzeczywistości kwota nie może być precyzyjna. Nikt przecież nie jest w stanie oszacować pospolitych grabieży, których milion żołnierzy dokonywał praktycznie codziennie we wszystkich miastach Polski, nikt też nie wyliczy gwałtów – często przecież wielokrotnych – dokonywanych regularnie na kobietach. Trudno podać precyzyjne dane dotyczące zarekwirowanego zboża czy liczących setki tysięcy sztuk stad bydła. A Kaliński i tymi sprawami zajmuje się tu całkiem obszernie. Obszernie i ciekawie, bo oprócz faktografii autor wykorzystuje mnóstwo źródeł, nie trafiających dotąd zbyt często do literatury buduje swoją żywą i dynamicznie prowadzoną narrację na materiałach pochodzących od bezpośrednich świadków, na wspomnieniach rozsianych po różnych portalach ( opowieściach publikowanych przez uczestników, ofiary tamtych wydarzeń lub ich dzieci, a nawet wnuki. I nawet jeśli do niektórych z nich można i należy odnosić się krytycznie – historia opowiadana przypomina zawsze zabawę w głuchy telefon – to zebrane w całość, pełne powtarzających się motywów, układają się w przekonującą i wiarygodną frazesów i patosuSą też w książce Kalińskiego wątki niby znane, ale dość słabo dotąd w literaturze eksponowane. Wiadomo powszechnie, że NKWD i ich bliźniacze służby polskie aresztowały, a często mordowały żołnierzy polskiego podziemia. O wiele rzadziej wspomina się, że osadzały ich często w obozach koncentracyjnych pozostawionych po BY-SA Zwykli ludzie witali czerwonoarmistów kwiatami. Nie wiedzieli, co ich Rosjanie nie tylko stworzyli kilkadziesiąt nowych obozów, ale szeroko wykorzystywali między innymi obozy w Majdanku i Oświęcimiu. Komór gazowych co prawda nie uruchamiano, ale warunki życia w obozach nie różniły się specjalnie od tych z czasów okupacji niemieckiej. A i śmierci było tam pod dostatkiem. I takich tematów jest w książce Kalińskiego więcej – a, co najważniejsze – opisane są bez frazesów i patosu. Język pozostaje konkretny i rzeczowy. Autor weryfikuje fakty, skutecznie unikając naukowego żargonu – książka napisana jest żywo i w niezłym, dziennikarskim chyba nikt nie wykazał lepszego stylu, a przede wszystkim nie oddał lepiej stanu świadomości ówczesnych Polaków niż Józef Szczepański, którego wiersz „Czerwona Zaraza” stanowi motto książki. Szczepański zarazy tej nie dożył – zginął we wrześniu 1944 roku w Warszawie, ale chyba nikt lepiej jej nie rozumiał niż ten 22 letni chłopak. Czerwonej zarazy oraz faktu, że w tamtym czasie nie istniało Dobre rozwiązanie. Zło dało się zwalczyć tylko drugim Złem.„Czekamy ciebie, czerwona zarazo / byś wybawiła nas od śmierci czarnej / byś nam Kraj przedtem rozdarłszy na ćwierci, / była zbawieniem witanym z odrazą”.Nic dodać, nic niewykorzystanych dotąd w literaturze relacji porównania sytuacji Polski z sytuacją innych państw „wyzwalanych” przez na okładce – zbyt może często było Dariusz Kaliński Tytuł: „Czerwona zaraza. Jak naprawdę wyglądało wyzwolenie Polski?” Wydawca: Oprawa: twarda Liczba stron: 304 Rok wydania: 2017Książkę możecie kupić na stronie

wiersz czerwona zaraza józefa szczepańskiego